poniedziałek, 1 października 2018

2018.09.29-30 Zwardoń

Witajcie drogie Dziki,


W miniony weekend, z grupą kilkunastu znajomych kopnęliśmy się na małą integrację w Beskid Żywiecki. Jako że, prognoza pogody nie wyglądała źle, postanowiliśmy wyruszyć z Rycerki Koloni, następnie odwiedzić schronisko PTTK na Wielkiej Raczy, by ostatecznie wylądować na nocleg w Chatce Skalanka w Zwardoniu, prowadzonej przez studenckie Stowarzyszenie Grzmot - Odrodzenie.



Dojazd z Katowic do Rycerki, tym razem odbyliśmy przy użyciu nietypowego środka lokomocji. Z uwagi na remont trakcji kolejowej na odcinku Żywiec - Zwardoń, krótki jesienny dzień oraz sporą grupę współuczestników, opłacalne okazało się wynajęcie busa wyposażonego w przyczepkę na plecaki. Kilkukrotnie korzystałem już poprzednio z tego komfortowego rozwiązania, ponieważ ma ono w zasadzie same zalety, jak na przykład brak konieczności zapętlania trasy wycieczki, oraz w ramach rozsądku możliwość modyfikowania samej trasy, już podczas jej przechodzenia. Niestety ogromną wadą wynajmu 20-to osobowego busa, jest cena tej usługi, oscylująca na poziomie 1500zł za transport w obydwu kierunkach (4 kursy na trasie Katowice - okolice Żywca).

Pierwsze piwka otwieramy już na miejscu zbiórki, kolejne w busiku, który podejmuje nas z Katowic o godzinie 8:00. W Rycerce, pojawiamy się po około dwóch godzinach jazdy w znacznie poprawionych nastrojach. Podejście na Wielką Racze nie zajmuje nam wiele, co daje nam spory zapas czasowy, który pożytkujemy na popas i uzupełnienie rezerwuarów piwnych, lekko uszczuplonych podróżą. 




Wyruszamy w kierunku Zwardonia, pogoda zaczyna nas zaskakiwać słoneczkiem. W pewnym momencie atmosfera robi się do tego stopnia przyjemna, że po prostu siadamy na trawie i kontemplujemy trwającą chwilę, jednocześnie napawając się malowniczymi widokami i nieocenionymi urokami okalającej nas przyrody. Wiem, że się powtarzam, ale jesień w górach, wyzwala we mnie tak dogłębne emocje, że mam spory problem z ich rzetelnym opisem. To co dobre, zwykle szybko mija, my również, podrywamy tyłki i kierujmy się nieśpieszno wzdłuż polsko-słowackiej granicy do Skalanki.

 
 
 

Do chatki dochodzę około godziny 18:00, szybsi koledzy zgodnie z wcześniej uzgodnionym planem, wdrażają już akcję "ognicho". Wycedzam kilka nieskromnych, fachowych porad odnośnie trudnej sztuki rozpalania ognia i po chwili cieszymy się kojącym dusze, nastrojowym, klimatycznym ogniskiem, które w magiczny sposób sprawia, że impreza rozwija się w dobrym kierunku. Prócz ognia, mamy piwo, grzdylki, gitarę, śpiewy, a przede wszystkim odpowiedni poziom kultury, zwany nieraz "fasonem", lub "brakiem obory", który w zasadzie nie opuszcza nas do samego końca, mającego miejsce już we wnętrzu chatki....


 
 


Poranek budzi nas piękną pogodą, szybka toaleta, śniadanie, wymiana wspomnień z nocnej integracji i punktualnie o 10:00 wychodzimy w kierunku Zwardonia. Początkowo wędrujemy raczeni wspaniałymi widokami na Beskid Śląski, a konkretnie masyw Baraniej Góry, by po osiągnięciu szczytu Rachowca, kolejny raz przysiąść na trawie z wrażenia, jakie wywiera, otwierająca się przed naszymi oczami tatrzańska panorama. Na Rachowcu spędzamy chwilę, zachwycając się widokami, następnie arcy-ciekawym, malowniczym szlakiem schodzimy do Soli. 

 
 
 
 


Po krótkiej przerwie na lody oraz eksploracje zdroju solankowego, udajemy się na stację PKP, skąd podejmuje nas nasz bus. W Katowicach lądujemy po kolejnych dwóch godzinach, tym samym kończąc całą wycieczkę.


Podsumowując, przez dwa, weekendowe dni przespacerowaliśmy około 30km, pogoda dopisała w stu procentach. Na duże brawa zasługuje goszcząca nas chatka, czysta, komfortowa, oferująca, jak na chatkowe standardy pełen luksus. Cena za nocleg to 20zł. Sama trasa czysto spacerowa, nie wymagająca i bardzo widokowa.

Ze względu na to, że tym razem byłem w gronie większej ilości osób, nie udostępniam całej galerii zdjęć.

Pozdrawiam,
Maciek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz