sobota, 27 października 2018

2018.10.27 - 5.Bieg o Złotą Szyszkę

Witajcie drogie Dziki,

Zapraszam do zapoznania się z krótką relacją z biegu górskiego, który odbył się w piękną,  październikową sobotę w Bystrej Śląskiej. Piąta edycja zawodów, zorganizowana przez stowarzyszenie Ultra Beskid Sport, zgromadziła na starcie ponad trzysta osób. Trasa biegu prowadziła przez malownicze, popularne miejsca w Beskidzie Śląskim. Biegacze mieli szczęście odwiedzić rejon Koziej Góry, Przełęcz Kołowrót, szczyty Szyndzielnia, Klimczok, Lanckorona. Meta anglosaskiej trasy zawodów zlokalizowana była przy budynku OSP Bystra. 



Tym razem nie budzę się sam, nie budzi mnie alarm budzika, nie jestem również obudzony przez kota... Z objęć Morfeusza wyrywa mnie moja czcigodna małżonka Ania... Godzina 4:47, za oknem ciemność.. Kawa, poranna rutyna i w drogę. Podejmuję Rafalinę, wyjątkowo kilka minut wcześniej niż przed umówionym terminem spotkania. Droga mija nam spokojnie na obrabianiu tyłków tylu znajomym ilu tylko zdołamy sobie przypomnieć, a że nie mamy ich zbyt wielu, to postanawiamy obgadywać ich w kółko w kilku cyklach. Zabawę psuje wyznanie Rafała, po którym uświadamiam sobie, że mój wcześniejszy przyjazd, nie pozwolił Mu na spróbowanie dopiero co, zaparzonej herbaty.

Znajdujemy wypasione miejsce parkingowe obok zajadu "Pod Źródłem", czyli regulaminowego startu zawodów. Spotykamy się z Markiem, a następnie udajemy się po numerki startowe w kierunku OSP, gdzie, jak wcześniej wspominałem, zlokalizowana jest meta, ale także biuro zawodów. Nieopodal biura, witamy Rafika, następnie, zwarci, gotowi i w komplecie kierujemy się z powrotem, w oddalone o kilkaset metrów miejsce startu, gdzie zbijamy piątki z niezniszczalną ekipą z Ostrej Góry w osobach Rafała i Mariusza. Szybka rozgrzewka, pamiątkowe foto i w końcu start...




Trasa dobrze znana z wielu wcześniejszych wycieczek różnej natury. Od razu dość stromo jak na bieganie i tak w sumie aż do schroniska Stefanka. Pogoda wręcz idealna, nie jest zbyt zimno, nie pada, przejrzystość powietrza i pułap chmur pozwalają cieszyć się, odsłaniającymi się z każdym metrem nabywanej wysokości malowniczymi widokami.

Od Stefanki poprzez Kozią Górę dzida w dół, potem kolejny podbieg i zbieg na Przełęcz Kołowrót, by po kolejnych kilku kilometrach pod górę przywitać schronisko na Szyndzielni, na przekór rutynie, tym razem wyludnione i jakby pogrążone w letargu. Łagodny podbieg na Klimczok, siodło, wypasiony punkt żywieniowy, gdzie dosłownie niczego nie brakowało, następnie mijamy schronisko pod Klimczokiem i łagodnie wspinającym się grzbietem ładujemy w stronę Magury. Po osiągnięciu wierzchołka, zbiegając mijamy "Ruiny Schroniska pod Klimczokiem". Teren puszcza, chyba pierwszy raz udaje mi się zejść z tempem poniżej 5 minut na kilometr. Od Lanckorony, trasa biegnie korytem wyschniętego, przysypanego grubą warstwą liści, kamienistego potoku. Wąski niestabilny teren, po raz kolejny zmusza do rewizji ambicji kontra umiejętności. Po wyjściu z lasu, bieg kończy się przyjemnym około dwu kilometrowym zbiegiem, siecią dojazdów do nowo wybudowanych domów, na stokach okalających Bystrą.



Meta pojawia się dość szybko, po wyjściu z przełajowego etapu trasy. Pamiątką za ukończenie biegu jest okazały medal z wklejoną w drewniany bezel, naturalną, sosnową, szyszką. Dla zawodników, w ramach nagrody, oczekuje również piwo z browaru Wrężel oraz całkiem spoko zupka regeneracyjna, którą można się posilić w specjalnie wybudowanym na okazje eventu namiocie.





Podsumowując Złotą Szyszkę w liczbach... 100% świetnej organizacji, 100% towarzystwa, 100% satysfakcji z trasy, a ponadto prawie 15 kilometrów leśnych ścieżek i około 840 metrów przewyższenia.. Może nie jestem jakoś specjalnie rozgarnięty, w tematyce tego typu zawodów, ale te liczby mówią same za siebie oraz według mnie, mogą być świetną rekomendacją dla kolejnej edycji tej imprezy.

Zapraszam do galerii zdjęć (moje, Marka oraz przypadkowo proszonych osób:)

Pozdro,
Maciek




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz